To chyba będzie tytuł wielu nadchodzących notek…Nie wiem jeszcze jak długo to cholerstwo się będzie trzymać, ale przypuszczam że zniknie dopiero w kwietniu/maju. Także czeka mnie pół roku śniegu. Dzień w dzień…Przyzwyczajajcie się więc do takich widoków
Minus siedem na termometrze to jeszcze za mało by mnie odstraszyć od biegania. Lód na ulicach to też jeszcze trochę za mało. Śniegu po kostki na bieżni to też jeszcze za mało, ale śniegu do połowy łydek to już wystarczająco dużo bym zrezygnował z biegania na bieżni.
Także dzisiaj moją bieżnią była dwu i pół kilometrowa pętla prowadząca od mojego kolegium poprzez kampus uniwersytetu Changchun aż do pierwszego skrzyżowania na ulicy Fanrong przy której mieszkam i tak trzy razy plus agrafka do drugiego skrzyżowania. Ogólnie wyszło prawie 11 kilometrów, wolniutkim tempem, ale jest zima, ślisko, chodniki odśnieżone tak że można tylko gęsiego chodzić. W każdym razie trening zaliczony, zimno nie było.
Może tylko w uda przez pierwsze dwa kilometry. Taka duża rundka ma swoje wady w postaci biegania wzdłuż ulicy, przeskakiwania między ludźmi i kilku elementów jazdy figurowej, ale ma też zalety w postaci w miarę odgarniętych ścieżek, nie powtarzającego się środowiska i ciągłego skupienia, o którym łatwo zapomnieć w czasie biegania na bieżni.
Tyle tylko że wkrótce przyjdzie mi przenieść się już na stałe do siłowni, bo na zewnątrz będzie już może nie tyle za zimno co wiatr będzie dął zbyt silny, a z tym to sobie nie poradzę.
Strasznie się boję stycznia. Przerażają mnie temperatury w okolicach minus dwudziestu, przeraża mnie jeszcze bardziej wiatr który podobno tutaj szaleje, ale dzisiaj w czasie popołudniowego spaceru przy minus ośmiu było mi tak gorąco że aż się spociłem, także czuję się dobrze przygotowany.
Przynajmniej tak do minus piętnaście. A co będzie dalej to zobaczymy…byleby tylko nie powtarzały się historie sprzed dwóch lat gdy w czasie biegu mi zamarzały palce. A to akurat jestem sobie w stanie wyobrazić.
Gdy wychodzę na ulice, a wracam w takim stanie że nie mogę butów rozwiązać. Boję się tego że wyjdę na ulicę i wrócę z soplami na brodzie jakbym odwiedzał biegun…
Cieszy mnie za to myśl że nie muszę już trzymać rzeczy w lodówce, wystarczy że wystawię je za okno.