Poważnym zaskoczeniem było dla mnie to że tutaj ktoś o mnie pomyślał i byłem jurorem. Bardzo to fajna dla mnie sprawa, bo chociaż bycie hostem w Jiawang było fajnie, to jednak bycie jurorem jest fajniejsze. O wiele mniej obowiązków w końcu.
Studenci strasznie mnie zaskoczyli, ale niestety nie na plus. O ile część z nich jeszcze w miarę poradziła sobie z pierwszym zadaniem czyli recytacją przygotowanego tekstu (w tym moja koleżanka Song Aiji, której nigdzie na ma zdjęciach a która poradziła sobie doskonale) poradzili sobie całkiem całkiem, o tyle z czytaniem tekstu który dostali tuż przed wejściem na scenę było już średnio, a przy pytaniach dodatkowych to już właściwie nie było żadnej zabawy, bo Scarlet, z Chengdu, poradziła sobie najlepiej. Song Aiji, której pomagała Jasmine była druga ale przy pytaniach wyłożyła się całkowicie, a trzecia finalistka która na moje zajęcia przychodzi czasem także się nie popisała. To chyba stres, bo oni sobie przecież radzą jakoś poza sceną.
Oprócz oceniania dostałem także zaszczytną rolę wręczania nagród i Song Aiji mnie wyściskała ku uciesze całej sali. A i tak była z siebie nie zadowolona bo nie wygrała. Biorąc pod uwagę, że Scarlet ćwiczy od wielu lat to Aiji powinna być dumna co Jej powtarzałem, ale chyb nie dotarło. W końcu dotrze.
Ogółem to fajna odmiana, trwało to strasznie krótko, ale chyba lepsze coś takiego niż takie wielogodzinne przedstawienia jak w Jiawang. Szybko, krótko i na temat.
Jak tylko dostanę zdjęcia, o ile je dostanę, to podrzucę, bo na razie to sama nędza.
Znowu mnie zaskoczyły moje łobuziaki które muszę przestać tak nazywać bo nie dość że temat komplementów przerobili najlepiej z wszystkich klas to dzisiaj w ogóle spisali się na medal, a Mao Jin (w końcu zapytałem Go o imię) był świetny. Tylko jedno zaskoczenie – Daisy nie wzięła udziału w konkursie, a Ona mogłaby spokojnie to wygrać. Spokojnie.
Wczorajsza klasa trzecia, ta która podpadła mi okrutnie dostała dzisiaj listę pytań do testu który odbędzie się za tydzień. Najlepsze że jedna z uczennic pisze do mnie i mówi że Jej klasa nie jest zła, tylko zła z angielskiego. A ja z upartością godną lepszej sprawy powtarzam, że: nie mam nic przeciwko uczniom którzy mają problemy z angielskim, ba, lubię uczniów którzy sobie nie radzą bo mogę Im jakoś pomóc, mogę Ich czegoś nauczyć, ale nie toleruję uczniów którzy przeszkadzają mi w prowadzeniu zajęć. I trochę mi Jej żal bo to fajna, wesoła dziewczyna, ale skoro wprowadziłem odpowiedzialność zbiorową to nie mogę się z tego wycofać bo lubię jedną uczennicę.