Klucze są bardzo ważne. Lubimy mówić, że są ważne bo mogą nam coś otworzyć i jest w tym bardzo wiele prawdy. Mogą otworzyć nam drzwi do Czegoś, albo Kłódkę, albo najzwyczajniej w świecie mogą ładnie wyglądać. Problem z kluczami jest taki że można ich także użyć by coś zamknąć. Na upartego można stwierdzić że zamknięcie czegoś to otwarcie w drugą stronę (to trochę jak mówić że zachód słońca to wschód ale w drugą stronę). Także – klucze.
W poprzednią sobotę dostałem od Chrisa klucze do sal w szkole. Wyróżnienie i pewna nobilitacja bowiem nikt nie musi mi drzwi otwierać, mogę to sam zrobić i dzięki temu w każdej chwili mogę pójść do szkoły, otworzyć drzwi, drugie drzwi i skorzystać z komputera. Mogę, taki jestem ważny.
Problem z kluczami jest taki, że nie wszystkie wszędzie pasują. Owszem są klucze które otwierają wszystkie zamki, klucze do sukcesu i wytrychy…ale nie każdy klucz otworzy wszystkie zamki, nie wszystkie zamki da się otworzyć wytrychem, a kluczy do sukcesu z reguły nie dostaje się ot tak.
Jest też jeszcze jeden problem – nie można tych kluczy zapomnieć. Bo wtedy rodzą się Problemy. Nie zawsze, to prawda, w gruncie rzeczy narodziny Problemów nie są nierozerwalnie związane z zapominaniem kluczy, są jedynie jednym z powodów narodzin.
Dzisiaj o 825 były. Gdy dodamy do tego czwórkę dzieci biegających po korytarzu, oraz czwórkę rodziców spoglądających niecierpliwie na drzwi i próbujących dowiedzieć się co się dzieje.
– Klucze.
– Nie mam.
Rozumiem że mogę wyglądać na zagubionego w tej sytuacji, ale nie przypuszczałbym że wyglądam jak ktoś komu trzeba przypomnieć że kluczami można otworzyć drzwi. A jednak…No nic.
W końcu zostałem poratowany. Makabra, muszę te wszystkie klucze spiąć razem, a już i tak mam ich tak dużo. Do klatki schodowej, do mieszkania, do roweru, do gabinetu w Jiawang, do…kurczę, na pewno jest jeszcze piąty, ale do czego?…Nie pamiętam.
Klucze – ważne.
Chiński kącik historyczny
Oddział 100第百部隊 dai hyaku butai, czyli ośrodek cesarskiej armii japońskiej istniejący pod oficjalną nazwą Zakład Zapobiegania Chorobom Armii Kwantung. Zadaniem ośrodka były prace nad broniami biologicznymi w czasie Drugiej Wojny Światowej. Znajdował się w wiosce Mokotan, na południe od Changchun.
Głównym celem oddziału 100 było przeprowadzanie badań nad chorobami pochodzenia zwierzęcego. W Japonii zdawano sobie sprawę, że wiele armii w dalszym ciągu opierało się na koniach i dlatego poszukiwano sposobów na zabijanie ich by osłabić przeciwnika. Co więcej chcieli przekazywać choroby za pomocą zwierząt. Oddział 100, był mniejszy od oddziału 731 (może będzie okazja by o nim kiedyś napisać), to jednak miał rocznie produkować około 1000 kilogramów wąglika, 500 kilogramów nosacizny i 100 kilogramów rdzowców. Z powodu braku materiałów nigdy się to jednak nie udało.
Starszy sierżant Kazuo Mitomo tak oto opisywał niektóre eksperymenty przeprowadzone na ludziach:
W owsiance umieściłem gram heroiny i dałem ją aresztowanemu Chińczykowi. Stracił przytomność po około 20 minutach i nie odzyskał jej aż do zgonu który nastąpił 15-16 godzin później. Wiedzieliśmy że taka dawka heroiny jest śmiertelna, jednak nie miało dla nas znaczenia czy on żył czy nie. Na niektórych więźniach eksperymentowałem 5-6 razy, sprawdzając działanie koreańskiego powoju czy oleju rycynowego. Jeden z więźniów, Rosjanin, był wycieńczony po eksperymentach do tego stopnia że nie mogłem na nim ich kontynuować, więc Matsui (przełożony) wydał rozkaz zabicia go podaniem cyjanku potasu. Ciała były chowane w cmentarzu dla bydła.
Dowódca oddziału Yujiro Wakamatsu wydał rozkaz nabycia setek sztuk bydła i umieszczenia ich na granicy z ZSRR, by łatwo je zainfekować. Zakładano że w przypadku ataku ze strony ZSRR bydło to łatwo wymiesza się z Radzieckim bydłem i doprowadzi do zniszczenia zapasów żywności.