Wydawać by się mogło że to będzie długa notka ‘bo to na pewno będzie bardzo skomplikowane skoro nie znasz chińskiego!’. A jednak nie…nawet gdy doktorzy i pielęgniarki nie mówią po angielsku a Panie w recepcji mówią tak mocno średnio.
Wyglądało to tak…
Gdzieś o 740 siedząc w autobusie zdałem sobie sprawę że nie zdążę na ósmą i ‘pewnie będę ostatni w kolejce’. Dojechałem na dworzec, zrobiłem zdjęcie, znalazłem taksówkę, pokazałem adres, Pan taksówkarz powiedział 20, pokiwałem głową i pojechaliśmy. Wczoraj wyszło 11, ale takie nagłe zmiany cen traktuję jako redystrybucję dóbr i nie rzucam się w ogóle. Trochę się zląkłem gdy Pan taksówkarz nie włączył licznika, ale na szczęście nic złego się nie stało. On zarobił ‘na czarno’, ja dojechałem na miejsce. Dłuższą trasą co prawda i to w korku, ale cóż…
Na miejscu okazało się że nie ma tam nikogo i trochę się zląkłem, że zrobili sobie dłuuugi weekend, ale po chwili zaczęli się ludzie schodzić, a około 840 zaczęto rejestrację. Trochę pomógł mi Johnson, a potem zostawiłem 3 zdjęcia, zrobiono mi jeszcze jedno i poszedłem na badanie krwi (dwie próbki), moczu, prześwietlenie klatki piersiowej, EKG, USG, waga, wzrost, wzroku, a na dobitkę ciśnienie i osłuchanie serca. To teraz tak pojedynczo jak to wyglądało wszystko.
Krew – trochę inaczej niż gdy ostatnio mi pobierano, bo zamiast strzykawki wbito mi jakąś igłę z rurką i krew sama się wypompowała do dwóch probówek.
Mocz – flakonik i zbiorniczek z dziubkiem, czyli do zbiorniczka i przelewamy do flakoniku.
Prześwietlenie klatki piersiowej – nie dość że nie musiałem opróżniać kieszeni to nawet nie musiałem zdejmować paska od spodni, że o koszuli nie wspomnę. Dziwnie trochę, ale wychodząc z pokoju zobaczyłem na ekranie komputera zdjęcie swojej klatki (skąd wiedziałem że to moja klatka? Bo obok niej było moje zdjęcie które zrobiono mi na recepcji).
EKG – żadnych różnic, położyć się, poczekać i już.
USG – jak wyżej.
Waga – w ubraniu, z pełnymi kieszeniami. 10 kg więcej niż we wrześniu.
Wzrost – w butach. 3 centymetry więcej niż normalnie. Czyli urosłem co najmniej o centymetr.
Wzrok – na początek daltonizm…ciężko myślałem jak mam powiedzieć że rozumiem, wymyśliłem że napiszę, a potem przypomniało mi się że chińskie numery znam już od kilku miesięcy więc przeczytałem. Badanie wzroku tylko w okularach i poszło całkiem dobrze. Co ciekawe wygląda to tak: obracasz się do tablicy plecami i patrzysz w lustro, ale nie ma znanych z Polskich przychodni literek i cyferek a tylko różne odmiany E, wygląda to tak:
I pokazywałem: prawo, lewo, góra, dół.
I teraz tak, tętno po blisko roku udawanego biegania podniosło mi się do 63 uderzeń na minutę, a ciśnienie dalej w okolicach 110/70
Po zrobieniu wszystkich podpisów odniosłem kartkę, powiedziano mi, że mam przyjść w następny piątek (czyli sobotę) i odebrać wyniki.
Wróciłem do domu i w końcu położyłem się spać, bo padałem na pysk. Zabrałem się za pisanie notki kiedy rozległo się pukanie do drzwi za którymi stała Lucy ze swoją przyjaciółką. Posiedziały godzinę, porozmawialiśmy, pośmialiśmy się i dostałem zestaw pierożków ryżowych zrobionych przez ciotkę Lucy.
A jutro do Kaifeng, pora więc wyczyścić plecak.