Słoneczny początek

Takiej radości nie miałem w sobie już od kilku tygodni. Słonko zapukało do Jiawang już o 6, widać że cały świat budzi się do życia coraz wcześniej. Jeszcze trochę i to słońce, a nie budzik, będzie mnie budzić co rano.

Zajęcia mijają niezwykle sympatycznie. Trochę czytamy, trochę rozmawiamy. Klasa trzecia dzisiaj przesadziła i to ostro bo część chłopaków chciało uciec grać w kosza, więc musiałem Im trochę nagadać, chociaż nie lubię takich pogadanek moralizatorskich. I do końca lekcji spokój i cisza. No z wyjątkiem czasu na rozmowy. Po angielsku oczywiście.

IMG_1219
Tak się ludzie wożą po Jiawang.

Trochę teraz się wyżalę bo coś mnie dzisiaj ubodło. Jak zapewne wiecie z lektury moich notek mam zwyczaj robienia planów na zajęcia. Nie każdy nauczyciel je robi, podobno każdy powinien. Ja robię bo lubię, no i mam napisane w kontrakcie że muszę. Daje mi to poczucie przygotowania i czuję się jakoś lepiej gdy widzę że zarówno ja jak i uczniowie robimy coś po zajęciach. Jest to rzecz jasna dodatkowa praca, ale nikt nie powiedział że praca nauczyciela kończy się na samych zajęciach dydaktycznych. Jak zapewne pamiętacie, a jeżeli nie to zaraz przypomnę, w tym semestrze mam plany wysyłać Lydii, a Ona ma przekazywać mi swoje uwagi. Tak też uczyniłem tydzień temu wysyłając Jej plany we wtorek. W końcu jest jeszcze środa, czwartek i piątek. W weekend nie każdy pracuje i rozumiem to doskonale. Propozycji zmian nie dostałem i boleć mnie to nie boli w żaden sposób. Sam też nie naciskałem bo nie czułem takiej potrzeby. I nawet bym o tym nie wspominał gdyby nie dzisiaj.
Przykulałem się do szkoły, przeprowadziłem pierwsze dwa zajęcia i na długiej przerwie poszedłem do gabinetu a tam Lydia siedzi i wywiązała się rozmowa:
– A co robiłeś w weekend?
– W sumie to nic ciekawego. Zrobiłem rozpiskę miejsc które chcę odwiedzić. A Ty?
– Prawie skończyłam pierwszą lekcje gry na pianinie. A w niedzielę byłem w Xuzhou, spotkałam się z siostrą i jej mężem, poszliśmy wybierać fotografa na wesele. Potem spotkałam się ze znajomym z którym nie widziałam się bardzo dawno.
(dzwonek)
– Dobra, musze lecieć na zajęcia.
– Ach…nie sprawdziłam tych Twoich planów. Nie miałam czasu w weekend.
– Spoko i tak już pierwszą lekcję musiałem zrobić.
– Tak?
– Tak, cześć.
I nie będę Jej wrzucać, naprawdę nie będę. Nie dlatego że może wymyślić jakąś historię i wyląduję na kompletnym odludziu, ani dlatego że będę z Nią musiał pracować jeszcze 3 miesiące, po prostu rozumiem że się Jej nie chciało. Tylko ja jestem niezwykle wyrozumiałym człowiekiem. Wiem też jeszcze jedną rzecz, że nie chcę pracować z Nią przez kolejny rok. Nie wiem jeszcze czy oznacza to zmianę firmy czy tylko zmianę miasta. Nie piszę tego tylko z powodu dzisiaj, ale także z innych względów (ten ze stacjami kolejowymi na czele).

IMG_1223
Ciekawe czy skończą tę szkołę do września. Bo to szkoła. Pełnowymiarowa bieżnia to oczywiście norma.

Na lunch poszedłem do szkolnej stołówki gdzie sobie porozmawialiśmy z Shawnem. Teraz On się pochorował, ale znosi przeziębienia lepiej niż ja. Dzielny chłopak.

Skoro się wyżaliłem to chciałbym też się pochwalić. Bo mam naprawdę świetnych uczniów. Jak już pokrzyczą ‘movie/film/music’ to tłumaczę Im że słyszę to 6 razy dziennie, 28 razy w tygodniu od 700 uczniów i nie rusza mnie to ani trochę, potem mówię Im że bardzo Ich lubię i nie chcę się na Nich denerwować. I to rozwiązuje problem. Pod tym względem są fantastyczni. I widać że niektórym bardzo zależy co mnie naprawdę cieszy.

Dowiedziałem się dzisiaj ile uczniowie musieli zapłacić za zajęcia ze mną w tym semestrze i za głowę się złapałem, ale opowiem o tym w niedzielę.

A Lydia po przerwie na lunch wróciła i zabrała się za opracowywanie PPTka z zajęciami na jutro. Trzymajcie kciuki.

Jeszcze raz, bo teraz już skończyłem zajęcia, mam naprawdę wyjątkowych uczniów. Nie tylko zdolnych, ale także bardzo sympatycznych i pracowitych.