Niedziela i przegapione z tygodnia #4

Untitled
Prognoza na następny tydzień.

280 juanów
Tyle kosztowały każdego ucznia zajęcia z Oral English. 280*700=196000. Na każdy semestr. Mnóstwo , naprawdę mnóstwo kasy. Trzeba więc będzie upomnieć się o podwyżkę jeżeli zostanę. Tak się odgrażałem że chcę się z Jiawang przenieść, ale jest jeden bardzo duży plus: takiej kasy nie dostanę tak łatwo gdzieś indziej. Na pewno nie w szkole publicznej.

Konina
Jeden z uczniów z klasy 2 zapytał się dlaczego oburzamy się o jedzenie koniny, przecież ona nie jest trująca. No to trzeba było się powołać na to że dla nas konie to jak psy/koty. Chociaż w sumie nie w całej Europie.

Środa
A wracając ze szkoły zaczepiła mnie dziewczyna z klasy trzeciej, która ostatnio poprosiła żebym nauczył ją trochę mówić po polsku.
– Nie czujesz się samotny?
– Nie. Mam przecież Was, no i ze znajomymi mogę rozmawiać przez internet. Podobnie z rodziną.
– Czasem na Twoich zajęciach robimy inne lekcje, ale to dlatego że chcemy mieć później więcej czasu dla siebie. Źle się z tym czujemy i chcielibyśmy Cię przeprosić.
– Rozumiem doskonale dlaczego to robicie. Z mojego przedmiotu nie macie ocen, więc traktujecie go dość luźno i nie mam o to pretensji, bo to nie jest Wasza wina. Takie jest podejście w tej szkole po prostu (od innych nauczycieli wiem, że w innych szkołach są oceny z angielskiego mówionego)
– Na zajęciach cały czas się uśmiechasz. Mam wrażenie że jesteś bardzo optymistycznie nastawiony do życia.
– Jestem, bo gdybym nie był to musiałbym wrócić. A nie chcę wrócić.

Piątek
Ledwo wróciłem w piątek ze szkoły, nawet nie zdążyłem zdjąć plecaka, że o przebraniu nie mówiąc a już ktoś walił (bo jak się do mnie puka to nie słyszę) do drzwi. To sąsiad z 501 ze swoją córeczką. Wręczył mi list. Mama jednej z uczennic napisała że chciałaby żebym czasem po szkole porozmawiał z Jej córką. A Ona bardzo dobrze gotuje. Haha…to najmniej bezpośrednia prośba o korepetycje jaką miałem. Trzeba będzie się kiedyś do Nich wybrać i faktycznie porozmawiać.

Marzenia i pory roku
Takie pojedyncze pomysły:
– chcę rowerem przejechać cały świat
– moim marzeniem jest zostać położną

Lubię wiosnę bo mogę w końcu wziąć prysznic. A ciepła woda jest w akademikach tylko dwa razy w tygodniu.

IMG_1373
Benzyna zdrożała. Dobiła do 800+

Niedziela
Pojechałem do Xuzhou. Po wejściu do autobusu pokazałem Panu biletowemu gdzie chcę wysiąść, pokiwał głową i skasował 4 RMB. I tak sobie jechałem, aż w końcu spojrzałem na przystanek i znaczki wydały mi się bardzo podobne do tego co zostało mi napisane w zeszycie. Pokazałem więc go Pani siedzącej obok, Ona przeczytała i na tym się zakończyło. Dokładnie zakończyło bo dotarłem na dworzec. Nie pozostało mi nic innego jak wziąć taksówkę i…zapłaciłem 60 RMB. Sfrajerowałem się okropnie, ale to moja wina bo nie ustaliłem ceny z góry a wziąłem taksówkę niezarejestrowaną. Trudno. Traktuję takie sytuacje jako nowe doświadczenie i pewien sposób wspomagania chińskiej gospodarki. W końcu jednak dotarłem na miejsce spotkania z…ja naprawdę muszę się kiedyś zapytać jakie jest Jej angielskie imię…wiem że chińskie to Lio. Poszliśmy na miejsce spotkania grupy wyznaniowej a tam łohoho. Salon (chyba trochę mniejszy od mojego) pełen ludzi, wszyscy stoją i się modlą. Pan Chińczyk prowadzi modlitwę i wszyscy z prędkością karabinu maszynowego mówią ‘Amen’, tak jakoś 45 razy na minutę, a po drodze jeszcze coś mówią. Nie jestem jakimś specjalistom, ale coś mi to nie pasowało. Gdy zaczęli śpiewać pieśni których nie znałem stwierdziłem że przecież nie znam wszystkich melodii kościelnych, ale gdy kazanie wygłosiła kobieta uznałem że coś tutaj jest nie tak. Potem uświadomiono mi że ta kobieta to gruba szycha bo stoi na czele całego zboru (?) w Xuzhou. Pięknie. Z kazania wiele nie zrozumiałem, wyjaśniono mi potem że odnosiło się do założyciela zboru (?),  cudu w kanie galilejskiej, oraz tego że nieważne co się nam przydarzy ważne to jak to odbierzemy. A potem sobie jeszcze trochę pośpiewali. Trwało to łącznie blisko 2 godziny, z czego samo kazanie dobrą godzinę. Aczkolwiek muszę oddać cześć bo chociaż wiele nie zrozumiałem i prawdopodobnie skupiało się na założycielu tego zboru (?) to jednak było wygłoszone bardzo żywo, humorystycznie i z mocą gestykulacji. Zupełnie inne od tego do czego jestem przyzwyczajony. Chociaż osobiście jestem zwolennikiem kazań minimalistycznych które sami mamy przemyśleć.

IMG_1375
Nad orzeszkami – świńskie uszy. Psie oczy zjadł świńskie uszy.

Po spotkaniu poszliśmy kupić gitarę, gdyż Lio próbuje podejść męża by zaczął z Nią chodzić na spotkania. Jest tam taki Pan grający na gitarze który mógłby Jej męża nauczyć grać. I tak chce Go podejść. W sklepie usłyszałem że dobrze mi z oczu patrzy dlatego cena za gitarę była bardzo okazyjna. Ciekawe. Może jakbym miał więcej czasu to przyjeżdżałbym do Xuzhou uczyć się grać na gitarze…co też mi zostało zaproponowane, a Lio od razu podchwyciła mówiąc że mogę przyjeżdżać i najpierw chodzić na spotkania a potem grać na gitarze. Tak, tylko chyba jednak nie chcę tak spędzać swoich niedziel.

A potem poszliśmy sobie na lunch i wtranżoliłem cały półmisek pierogów i zupę. Co mnie ani trochę nie nasyciło. Nigdy nie sądziłem że można zrobić niesycące pierogi. Można.
Zapytałem się też jak to jest u Nich z papieżem i usłyszałem że nie uznają bo wierzą w Boga.

IMG_1381
Latawce…

W drodze do domu trochę już przysypiałem ale wysiadłem pod sklepem, poszedłem kupić coś do picia i parę skarpet (bo zrobiła mi się dziura i uznałem że pora kupić nowe a stare wyrzucić. Pomimo obaw babci wcale nie zbankrutowałem i okazuje się że skarpety w Chinach nie są absurdalnie drogie, są za to małe). Stojąc w kolejce słyszę dzwonek, odbieram telefon a tam Lydia:
– Możesz iść odebrać rower.
Reszty już nawet nie słuchałem. Poszedłem do domu, wziąłem pieniądze i pojechałem odebrać Meridkę. Dobry Boże. To Merida Duke, robiona na rynek chiński, jak w ogóle większość dostępnych tutaj rowerów. Panowie wszystko zamontowali a potem zaczęliśmy się bawić w ustawianie siodełka, w końcu trzeba było wymienić sztycę, bo niestety mam długie nogi. Ale za to jak depłem to…rany boskie…a potem jak zahamowałem…nie…mój Srebrny Surfer nie może się równać z Meridką…A przedział cenowy ten sam. Tylko Meridka nie będzie do jazdy do szkoła. Ona się nawet nie rozgrzeje, bo co to takie półtorej kilometra. Dlatego nie mogę doczekać się tego wolnego weekendu. Byle pogoda dopisała.

IMG_1383
Meridka.

 

2 komentarze do “Niedziela i przegapione z tygodnia #4”

Możliwość komentowania została wyłączona.