Niedziela i przegapione z Polski #2

Ten, jak i następny, tydzień to tygodnie spotkań i nadrabiania książkowych i growych (taa…) zaległości. No i spotkań, a także zakupów. Dla wielu rzeczy które zabiorę ze sobą będzie to podróż sentymentalna do rodzinnego kraju.

Od tygodnia jestem w kraju i już wędrując po znajomych okolicach zderzyłem się ze standardowymi słownymi zaczepkami, ale na szczęście tutaj wiele się nie zmieniło i dalej więcej się szczeka niż gryzie.

Podróże komunikacją miejską w dalszym ciągu są w stanie doprowadzić do stanów depresyjnych i to niezależnie od dnia tygodnia. Kiedyś miałem teorię że ludzie w autobusach i tramwajach są smutni w każdy dzień tygodnia oprócz piątków, ale została obalona po kilku tygodniach.

Przechodzenie przez pasy jest zupełnie inne, przyznam się bez bicia że w Chinach nie miałem strachu przechodzić nawet nie na pasach, za to w Polsce mam czasem obawy czy przechodzić przy zielonym świetle.

Mógłbym tak dalej, ale w gruncie rzeczy to też jest jeden z powodów dla których tak bardzo za Polską nie tęskniłem.

A za oknem znowu sypie także kończę i idę pisać coś innego.

Jutro powinienem pochwalić się wizą.

Jeden komentarz do “Niedziela i przegapione z Polski #2”

  1. No to …..

    No to ja mam to samo. Wejście do tramwaju ( jeżeli muszę korzystać z masowej komunikacji) przyprawić by mnie mogło o natychmiastowy atak ,,depresji” gdyby nie to , że dysponuję całym szeregiem świadomych i całą chmarą nieświadomych operacji , które mnie przed tym bronią. Dlatego z takim rozrzewnieniem wspominam gdy wiele lat temu byłem przez miesiąc w Niemczech w Bielefeld a potem kilka dni w Frankfurcie nad Menem. Tam było zupełnie inaczej ludzie wydawali się pogodni, spokojni uśmiechali sie do siebie. A w akademiku wszyscy spotkani nieznajomi mówili do siebie ,,cześć” ku mojemu zdumieniu tudzież zachwytowi. Dlatego doskonale rozumiem gdy piszesz, że aż tak bardzo ( ciekawe btw. jakie bardzo masz na myśli pisząc aż tak bardzo ;-) nie tęskniłeś. Dlatego ja jeżdżę tylko i wyłącznie rowerem i to wszędzie gdzie sie da i zawsze gdy się da a nawet tam gdzie sie nie da i wtedy gdy się (pozornie) nie da. kierowców granicach na mnie i wreszczacych coś ze swoich metalowych trumien mam w du…………..

    żym poważaniu. ;-)

    Ps. Napisz jeśli to nie tajemnica jakie książkowe zaległości odrabiasz. Szalenie mnie to zaintrygowalo.

Możliwość komentowania została wyłączona.