Jest zawsze stresujący. Zarówno dla uczniów jak i nauczycieli. W sumie to nie wiadomo kto kogo bardziej się boi. Zwłaszcza w Chinach :)
Zacznijmy jednak od podwójnego banana na śniadanie. Pół przed, pół po. Podwójny banan, a nawet w sklepie nie zwróciłem na niego uwagi.
Szkoła jest olbrzymia. OLBRZYMIA! Osobny budynek dla uczniów, osobny budynek dla nauczycieli, osobny budynek dla pracowni chemicznych, fizycznych itd., dwa akademiki, sklepik szkolny przypominający wielkością biedronkę, bieżnia, park i olbrzymia hala sportowa. A Lidia mówi, że to mała szkoła. W jej szkole w jej roczniku było 2500 uczniów. I w tym momencie szczęka mi opadła. 30 klas po 80+uczniów. No dobrze, a pocztówek i tak nie kupisz można powiedzieć. W nosie mam pocztówki…Wystarczy spojrzeć na wyposażenie gabinetu nauczycieli. Nie dość, że mamy osobne piętro tylko dla siebie, nie dość, że mamy osobną ubikację tylko dla siebie, to jeszcze mamy swój własny internet i skórzany fotel z kanapą. No ja pierdziele.
Oczywiście w parku znajduje się pomnik Konfucjusza, a ja pozuję na tle napisu głoszącego ‘Nauka jest drogą do mądrości’ (miałem nadzieję, że znaczy to ‘toaleta’, bo stało dokładnie przed nią, ale niestety nie tym razem). Rzecz jasna szkoła nie obeszłaby się bez pięknego wiersza Mao. I ponownie zaskoczyłem Lidię mówiąc płynnie Mao Ze Dong.
Wspomniałem o kilkunastu koszach do streetballa? KILKUNASTU! No do jasnej cholery…oczywiście przed szkołą czuwa strażnik, brama jest zamykana i w ogóle bezpieczeństwo przede wszystkim. A Ci panowie na motorze przywożą świeże jedzenie do stołówki. Jutro jem lunch z uczniami, nie ma opcji. Świeże jedzenie dla uczniów, nie 50-letnia szwedzka mielonka.
Oczywiście mapa świata umieszcza Azję w centrum.
A na lunch dzisiaj mięso. Inna fasolka niż wczoraj do tego wołowinka pokrojona bardzo cieniutko i bardzo delikatna. Do tego z papryką. Dzisiaj dali już normalną ilość przypraw i ciągle nie kopnęło. Aż właścicielka i główna kucharka podeszła i się zapytała. Mam obiecane, że następnym razem będzie jeszcze ostrzej. Lidia mówi, że takie ostre potrawy są typowe dla Jiangsu, podczas gdy w reszcie Chin nie dają tyle papryki. No to chyba wylądowałem w odpowiednim dla siebie miejscu. Oj bardzo odpowiednim. W dodatku zostało na kolację, więc moje zupki będą musiały jeszcze poczekać.
A przed mieszkaniem suszy się bawełna.
Ach tak…papryka w restauracji suszy się przed mieszkaniem, bo jest zbierana z krzaka, który rośnie przed mieszkaniem. I wiadomo, że nie będą dodawać żadnego świństwa bo przecież jak komuś nie będzie smakować to pójdzie do innej knajpy, która stoi dwa metry dalej. Lub do jeszcze innej stojącej 5 metrów dalej. Proste jak konstrukcja cepa, więc działa.
A to morze czarnych głów to uczniowie w czasie lekcji wychowania seksualnego. Chłopcy siedzą minimum metr od dziewczyn. Nie mogą mówić o miłości dopóki nie skończą się uczyć.
Uczyć…bo w Chinach jak dziecko się nie nauczy, to jest to jego wina, a nie nauczyciela który źle uczy. Nauczyciel jest ekspertem, trzeba go szanować, nie ma krzyków, nie ma biegania po klasie. Nauczyciel to jest Gość i jego pracę należy szanować. I tego uczą rodzice…
I kwiatek…kwiatek…
Nie uczę jeszcze, pierwsze zajęcia mam jutro, a mimo to dostałem kwiatek…Bo dzisiaj był dzień nauczyciela. Musiałem przejechać pół świata by dostać kwiatek z okazji dnia nauczyciela. Co z tego, że jeden, to czyni go jeszcze bardziej wyjątkowym.
Pan Nauczyciel…Niesamowite podejście.